Niedawno cała Polska była świadkiem konfliktu między ekologami a zwolennikami budowy obwodnicy Augustowa przebiegającej przez dolinę Rospudy. Podobna sytuacja, choć na mniejszą skalę, ma miejsce nieopodal Dźwierzut, gdzie wkrótce może powstać duża kopalnia żwiru. Obrońcy przyrody uważają, że zniszczy ona cenne przyrodniczo obszary, natomiast władze samorządowe stoją na stanowisku, że środowisko nie ucierpi, a gmina tylko skorzysta.

Ryzykowna inwestycja

SZARE ZŁOTO

Północne tereny gminy Dźwierzuty to obszar, który należy do najbiedniejszych rejonów powiatu szczycieńskiego. W malowniczym krajobrazie raz po raz wyrastają osiedla popegeerowskich bloków - ponury symbol biedy i zacofania. Na pierwszy rzut oka jedyną szansą rozwoju tych terenów jest turystyka. Mają jednak one jeszcze jedno bogactwo, ukryte pod powierzchnią ziemi. Są nim pokłady naturalnych kruszyw: piasku i żwiru. Ich wydobycie ma już swoją tradycję na tych terenach. W latach 1975-1989 nieopodal Szczepankowa istniała duża kopalnia kruszyw. Na jej potrzeby wybudowano nawet bocznicę kolejową, z której odjeżdżały transporty do najbardziej odległych zakątków Polski. Przez szereg lat okoliczne złoża leżały w ziemi nietknięte. Dopiero teraz, kiedy kraj przeżywa swoisty boom budowlany i surowce wykorzystywane do budowy domów, dróg i stadionów są na wagę złota, północ gminy Dźwierzuty ponownie wzbudza zainteresowanie inwestorów. Jednym z nich jest Zbigniew Szewczyk, przedsiębiorca z Warszawy, który nieopodal wsi Szczepankowo i Gisiel zamierza uruchomić dużą, zajmującą ponad 200 hektarów kopalnię żwiru. Inwestor wystąpił niedawno o pozwolenie na prowadzenie tego typu działalności. W tym celu zlecił opracowanie raportu oddziaływania inwestycji na środowisko. Obecnie czeka na ostateczną decyzję organów uprawnionych do wydawania pozwoleń na eksploatację złóż.

PTAKI W NIEBEZPIECZEŃSTWIE

Raport, sporządzony przez olsztyńskiego geologa Zbigniewa Zaprzelskiego wzbudza niepokój ekologów, zrzeszonych w Kole Ligi Ochrony Przyrody „Żuraw”. Główną troską „zielonych” jest użytek ekologiczny „Łąki Dymerskie” - kompleks zabagnionych łąk, stanowiących pozostałość po istniejącym niegdyś jeziorze Kobułty. Teren stanowi jeden z najciekawszych przyrodniczo obszarów Warmii i Mazur. Łąki Dymerskie upodobały sobie ptaki - żyje ich tam kilkadziesiąt gatunków. Nieco na południe znajduje się wielkie zlotowisko żurawi.

- Moi znajomi z Anglii wiedzą, czym są Łąki Dymerskie. To fenomen na skalę europejską. Szkoda, że lokalne władze zupełnie nie liczą się z faktem istnienia tak unikatowego obszaru - ubolewa przedstawiciel koła „Żuraw”. Zarówno on, jak i jego koledzy nie zgadzają się na publikację personaliów. Obawiają się sytuacji, w której ich protest zostanie odczytany jako chęć załatwienia indywidualnych interesów. Wcześniej udało im się zastopować inną inwestycję - budowę wytwórni podłoża zastępczego planowaną w okolicach Łąk Dymerskich.

DWADZIEŚCIA LAT KOPANIA

Według raportu oddziaływania na środowisko, wspomniana inwestycja, ma objąć obszar blisko 170 hektarów. Jest to teren zlokalizowany na nieużytkach, pomiędzy wsiami Augustowo, Gisiel, Targowska Wola, Grodziska i Rutkowo. W pobliżu, oprócz użytków ekologicznych, znajduje się jeszcze Jezioro Szczepankowskie, a zasilający je rów melioracyjny biegnie przez teren przyszłej kopalni. Raport wspomina, że uruchomienie jej spowoduje znaczne zmiany w krajobrazie. Szkodliwym skutkom wydobycia mają zapobiegać tzw. filary ochronne, oddzielające teren odkrywki od lasów, siedzib ludzkich, położonego w pobliżu zabytkowego cmentarza oraz dróg powiatowych i gminnych. Odkrywka żwiru potrwa około 20 lat. Według raportu kopalnia nie wywoła negatywnych skutków dla najbliższej okolicy.

NIERZETELNY OPERAT

Ekolodzy zwracają jednak uwagę, że operat zawiera liczne niekonsekwencje. Jego autor, jak twierdzą, wykazuje daleko idącą niekonsekwencję w szacowaniu dostępnych ilości możliwego do pozyskania kruszywa. Jako dowód wskazują sporządzone również przez Zbigniewa Zaprzelskiego w 1992 roku ustalenia do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego gminy Dźwierzuty. Podkreślają, że autor zapisał w nim znacznie mniejszą w stosunku do operatu liczbę możliwych do pozyskania kruszyw (w 1992 roku Zaprzelski szacował, że złoża żwiru w pobliżu Gisiela wynoszą jedynie 8 mln ton, natomiast obecnie „urosły” one do 25 mln). Zwracają również uwagę, że w operacie właściwie nie wspomina się o wpływie inwestycji na Łąki Dymerskie oraz to, że w ogóle nie mówi on nic na temat pobliskich Bagien Gisiel, stanowiących również teren niezwykle cenny pod względem przyrodniczym. Zdaniem przedstawicieli Koła „Żuraw” uruchomienie kopalni grozi nie tylko osuszeniem Jeziora Szczepankowskiego, ale również zagładą Łąki Dymerskiej. Podobne obawy artykułuje prezes Stowarzyszenia „Sadyba” Krzysztof Worobiec, który w piśmie skierowanym do wojewódzkiego konserwatora przyrody wymienia szereg aktów prawnych, z którymi inwestycja pozostaje w sprzeczności. Są wśród nich dyrektywy Rady EWG, konwencje europejskie oraz rozporządzenia ministra środowiska.

PRACA I ZYSKI

Władze gminy Dźwierzuty, od których ostatecznie należy decyzja w sprawie uruchomienia kopalni, zapisy operatu uznają za wystarczające uzasadnienie zgody na powstanie kopalni.

- Jest to inwestycja, która w żaden sposób nie „zachwaszcza” otoczenia i nie obniża walorów turystycznych regionu - uważa wójt Tadeusz Frączek. Ważkim argumentem przemawiającym za uruchomieniem kopalni są również miejsca pracy. Inwestor wspomina o zatrudnieniu około 30 osób.

- Robota na żwirowni jest stosunkowo prosta i nie wymaga wysokich kwalifikacji. Dla nas, jako samorządu, ta inwestycja oznacza również wpływy z podatku. Z tych nieużytków, które są tam obecnie, nie mamy nic - uzasadnia Frączek. Jego zastępca Jarosław Śmieciuch podkreśla, że gmina przed uruchomieniem inwestycji zasięgała informacji u kompetentnych osób, nie ograniczając się jedynie do założeń operatu Zbigniewa Zaprzelskiego.

- Zdajemy sobie sprawę, że naszym największym bogactwem jest przyroda. Chcemy zachować turystyczno-rolnicze oblicze gminy - podkreśla wicewójt Śmieciuch. Podobnie jak wójt, myślą sołtysi wsi, które znajdą w się w bezpośrednim sąsiedztwie kopalni. Sołtys Gisiela, Leszek Budny szacuje, że wśród mieszkańców jego sołectwa zwolennicy i przeciwnicy inwestycji dzielą się mniej więcej pół na pół. Uważa jednak, że każdy inwestor na terenie gminy, to poważny zastrzyk gotówki i miejsca pracy, które są szczególnie potrzebne społecznościom popegeerowskim. Argumenty ekologów uznaje za nieuzasadnione.

- Jeśli ktoś nie ma roboty, to hałas i pył mu nie przeszkadzają - kwituje sołtys. Również sołtys Popowej Woli, Kazimiera Klobuszeńska jest gorącą zwolenniczką powstania kopalni.

- Całe szczęście, że do tej pory zatrudnienie dawał nam Biskupiec. Dla tutejszych możliwość pracy, do której można podjechać rowerem to świetne rozwiązanie - twierdzi Klobuszeńska. Jednak nie wszyscy mieszkańcy jej sołectwa podzielają tę opinię. Mężczyźni, których spotkaliśmy w Rutkowie - wsi, która znajdzie się najbliżej przyszłej kopalni żwiru, do planów jej otwarcia podchodzą sceptycznie. Najbardziej obawiają się hałasu ciężkiego sprzętu pracującego kilkaset metrów od ich gospodarstw.

- Kopalnia w Szczepankowie mieściła się kilka kilometrów stąd, a hałas dochodził aż tutaj. Teraz będzie trudno wytrzymać - mówi jeden z mieszkańców Rutkowa. Inny dodaje, że nie wierzy w możliwość zatrudnienia wielu osób z terenu gminy, ponieważ, jego zdaniem, zakład będzie potrzebował przede wszystkim operatorów ciężkiego sprzętu, a ludzi z takim kwalifikacjami w okolicy po prostu nie ma.

- Zresztą, młodzi stąd mają pracę w Biskupcu, albo powyjeżdżali za granicę. Zostali praktycznie tylko emeryci i renciści - mówi.

SZCZEGÓLNA OSTROŻNOŚĆ

Sen z powiek niektórych mieszkańcom gminy, zwłaszcza tym mieszkającym w bezpośrednim sąsiedztwie drogi krajowej nr 57 spędza wizja przejeżdżających obok ich domów wywrotek ze żwirem.

- Prosty rachunek wskazuje, że jeśli kopalnia będzie wydobywać tyle ton kruszywa, ile zapisano w operacie, to biorąc pod uwagę ładowność ciężarówek, dziennie przejedzie tędy około 60 wywrotek - szacuje Jerzy Janicki z Dźwierzut. Jego zdaniem, przed podjęciem ostatecznej decyzji odnośnie uruchomienia kopalni, wójt Frączek powinien zasięgnąć opinii mieszkańców gminy. Wiele wątpliwości mają również niezależni specjaliści. Henryk Grams, ichtiolog z olsztyńskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego, który administruje Jeziorem Szczepankowskim, uważa, że na podstawie zapisów operatu nie sposób powstrzymać planowanej inwestycji. Zwraca jednak uwagę, że jej realizacja będzie wymagała wzmożonej kontroli i ostrożności ze strony inwestora.

- Jeśli przypadkiem naruszony zostanie rów zasilający Jezioro Szczepankowskie, to akwenowi grozi wyschnięcie. Natura to delikatna sprawa, a ludzka zachłanność nie zna granic - twierdzi Henryk Grams. Ekolodzy z koła „Żuraw” zapowiadają opracowanie niezależnego dokumentu dotyczącego skutków działania kopalni i przedstawienie go władzom wojewódzkim.

Wojciech Kułakowski